**autor: AlgaRytm » 31 gru 2015, 10:16**
Gdy uderzyła pierwsza fala halucynacji w postaci potocznie nazywanych głosów typu dominującego, postanowiłem nie dać przejąć kontroli jakiemuś szczylowi nad moim umysłem.
Zafundowałem mu losowe sylaby przez dwa dni.
Później kolejna fala halucynacji polegała na wydzieraniu się szatan.
Przez kilka godzin powtarzałem w myślach tan-sza, szybko powtarzając łączyło się w szatan, a jak to przestało działać to zacząłem rus-świ.
Następnie wchrzaniła się w to śmierć, pogawędka wyglądała tak:
Śmierć: Oj dam ci ja dam.
Ja: Oj daj tym mi tyłka daj.
Śmierć: A dam ci.
Ja. : Oj daj ty mi daj.
Aż do czasu jak odezwały się kobiety pustki.
Zaczęły mnie straszyć wszystkim co znajdowało się w moich urojeniach i poległem.
Później w drugim epizodzie zemściły się i przez bezczas byłem zawieszony w bezkresie i bez zmysłów tylko jako umysł. Wróciłem aby o tym opowiedzieć.